Uwaga! Elektroniczne tłumaczenie z polskiego, jednego trzech najbardziej inteligentnych języków na inne języki jest często zwariowane, kompletnie nielogiczne. Weź to pod uwagę.
16-sty zamach
Krótko po przyjeździe, do Ameryki w sierpniu 1996 roku otwarłem biuro w Chicago, przy jednej z głównych ulic. Tam postanowiłem organizować wykłady na temat zdrowego odżywiania. Na pierwsze spotkanie przybyło kilkadziesiąt osób, w tym dwie panie bioenergoterapeutki.
Po zakończeniu wykładu panie bioenergoterapeutki poprosiły mnie o poświęcenie im więcej czasu, gdyż były bardzo zainteresowane tematem duchowym i moją wiedzą.
W czasie rozmowy jedna z pań zapytała mnie, co sądzę o wahadełkach, bo kupiła sobie na ten temat książkę i chce tą drogą uzyskiwać informacje.
Odradziłem jej zabawianie się wahadełkiem tłumacząc, że może wpaść w opętanie, bo samo wahadełko nic nie odpowiada. Odpowiada tylko istota duchowa, do której się zwróci, albo gorzej, może się przyplątać jakiś duch z lewicy i narobi sobie wielkich kłopotów.
Na drugi lub trzeci dzień po spotkaniu zadzwoniła do mnie młodsza z tych bioenergoterapeutek – warszawianka Gosia. Powiedziała mi, że Łucja jest opętana, ona mnie nie posłuchała i zaczęła pracować z tym wahadełkiem.
W momencie, kiedy zadała pytanie o swojego kota, który się jej zgubił, zjawił się jakiś duch, który chciał jej pomóc. Zapytała go kim jest. On przedstawił się, że jest mnichem, który zginął w Himalajach w poszukiwaniu prawdziwej drogi do Boga.
Po chwili z Łucją coś złego zaczęło się dziać; miała straszny przenikliwy wzrok i brzydko cuchnęła. Jej mąż widząc to natychmiast chciał ją wywieść do szpitala psychiatrycznego.
Łucja zadzwoniła do Gosi prosząc ją o pomoc. Gosia zastała Łucję w złym stanie, mówiącą grubym męskim głosem.
Gosia nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa, wdała się w rozmowę z tym duchem, a ten przekazywał, co się wydarzy w przyszłości. Przepowiedział nawet.tragiczną śmierć księżnej Diany. Jak ta tragedia i inne wydarzenia, wszystkie się później sprawdziły.
Gosia prosiła mnie abym pomógł Łucji, na co ja wyraziłem zgodę i poprosiłem ją, aby przyjechały do mojego biura.
Wizyta w biurze.
Gdy przybyły, Łucja rzeczywiście była bardzo odmieniona, z oczu emanował groźny przenikliwy wzrok, a ten duch, przez nią w pierwszych słowach powiedział: Józef, to jest już szesnasty zamach na ciebie i tym razem my cię zabijemy! Stanie się to w dniu twojego święta, 24 grudnia. Chcieliśmy zrzucił samolot, którym leciałeś z córkami do Ameryki, ale w tym samym momencie, kiedy myśmy chcieli doprowadzić do katastrofy, ty zacząłeś medytację i wszystko nam zepsułeś. Kilka lat wcześniej, chcieliśmy cię zabić, kiedy leciałeś samolotem z Warszawy do Gdańska, wtedy jednak twoje duchy opiekuńcze nam przeszkodziły.
Ukrywając swoje zaskoczenie, przypomniałem sobie, że będąc kiedyś samochodem w biznesie w Warszawie, musiałem się pilnie dostać do Gdańska. Jedyną możliwością był samolot.
Siadłem na wysokości skrzydeł w czterosilnikowym samolocie rosyjskim, w którym faktycznie miałem stracha, bo nity w skrzydle były luźne i z wielką szybkością obracały się w szerokim otworach.
Przypomniałem sobie, że byłem bardzo szczęśliwy, kiedy moje nogi dotknęły płytę lotniska. W tamtym czasie, a było to pod koniec lat 1980-tych byłem tylko biznesmenem i nawet nie myślałem o duchowości, tym samym nie miałem pojęcia, kim jestem w stanie ducha.
O zamachu na mnie w locie do Stanów faktycznie byłem uprzedzony przez Ministrantum kilka dni przed wylotem. Przekazali mi, że tamteN ma zamiar zrzucić samolot ze mną i polecili mi zabezpieczyć ten lot zaraz po wejściu na pokład samolotu, ja jednak zacząłem zabezpieczać ten lot jak już samolot rozpędzał się na pasie startowym – ale zdążyłem.
Ten duch był bardzo zuchwały, powiedział mi: daj mi ten piękny kryształ górski, który masz na biurku, a powiem ci gdzie będzie kolejny zamach na ciebie.
Krzyknąłem na niego:, co ty mi tu za pierdoły opowiadasz! Jak na razie to ty jesteś w tarapatach, a poza tym, mówisz, że teraz na święta planujecie mnie zamordować, a już mi mówisz, gdzie będzie następny zamach? Kryształu nie dostaniesz, a następny zamach planujecie, jak będę na rybach (to dowiedziałem się też od Ministrantum). Tak, odpowiedział.
Zanim przyjechały do mnie obydwie panie, w tylnym pokoju była na zabiegu jedna z moich pacjentek i uczennica. Zawsze po skończonym zabiegu opisywała swoje doznania podczas uzdrawiania i ustaliliśmy datę kolejnej wizyty.
Tym razem, kiedy po skończonym zabiegu ubrała się i wyszła z pokoju, kiedy weszła do mojego pokoju bardzo się wystraszyła, kiedy spojrzała na Łucję. Powiedziała zdenerwowana: panie Józefie ja uciekam do domu i zadzwonię do pana zaraz po przyjściu.
Po 15-tu minutach zadzwoniła. Krzyknęła: panie Józefie, pan jest w niebezpieczeństwie, czy panie wie, kto u pana tam teraz siedzi? Czy pan nie czuje od niej tego smrodu? Uspokoiłem ją, mówiąc, że wiem, i niech się o mnie nie martwi.
Zakończyłem to spotkanie zapewniając panie, że z chęcią tę sprawę biorę.
2
|